Plan przed-urlopowy – kto takowego nie robi? Dziś z cyklu Tarocistka też Człowiek.
Ile to już razy musiałyście część urlopu poświęcać na porządki w domu? Mam na myśli takie gruntowne porządki!
Ja niemal każdego roku największe prace porządkowe zostawiałam sobie właśnie na urlop letni. Wielka szafa / garderoba, spiżarnia, zaglądanie we wszystkie zakamarki w kuchni, łazience, kuchenki itp. Takie gruntowne porządki załatwiam kilka razy w roku, właśnie przy okazji urlopu letniego, w ramach porządków wiosennych, czy przedświątecznych szaleństw. Czyli mniej więcej wtedy, kiedy mam kilka (czasami kilkanaście) dni wolnego od pracy.
Co za tym idzie, zamiast spędzać czas na celebrowaniu wolnego, urlopu czy świąt – zaprzęgam się do kieratu i na koniec zamiast spędzić trochę czasu np. z rodziną, na wyjazdach, spacerach, czytaniu, szydełkowaniu czy choćby błogim lenistwie (pamiętam pewien cytat z książki „Jedz, módl się, kochaj” Elizabeth Gilbert – „dolce far niente”, czyli słodycz nic nierobienia), padam na twarz, ujmując rzecz dosłownie.
Jak ja to planowałam?
W ubiegłym roku postanowiłam ten temat ogarnąć bez odkładania (odkładanie – prokrastynacja jest tu słowem kluczowym). W zeszłym roku, kiedy planowałam to „przedsięwzięcie” do urlopu miałam ponad miesiąc. Był więc czas na przygotowanie planu działania. Pomyślałam, że będzie lżej jeśli wszystkie prace rozłożę sobie w czasie. Nie będę wtedy myślała, że cały tydzień wolnego poświęciłam tylko na porządkowanie.
Dodatkową motywacją do podjęcia takich kroków była ogromna ilość różnych niepotrzebnych rzeczy, które upychałam gdzie się da. Bibeloty, obrazki, nawet skamieliny z wykopalisk, ale także garnki, naczynia, ubrania, książki. Część planowałam pooddawać, częścią się podzielić a resztę po prostu zutylizować. Tak tak. 🙂 Zdawałam sobie oczywiście sprawę, że łatwe to nie będzie, ale zamierzałam się do tego przyłożyć.
Taki był przynajmniej plan!
Taki właśnie miałam plan przed urlopowy. Jak to zwykle w przypadku takich wielkich spraw bywa – plany wzięły w łeb i to z kilku przyczyn. Po pierwsze mój układ urlopu letniego się zmienił i samo to już spowodowało, że odechciało mi się działać. Zaraz ktoś powie, ooooo ale się popisałaś! Powinnaś była przygotować – czytaj rozpisać – plan działania. Oczywiście przygotowałam, tylko, że (i wiem to dopiero teraz) zamiast podzielić to „przedsięwzięcie” czy inaczej projekt na etapy a potem na małe zadania, wpisałam sobie do planera „Plan przed urlopowy – czyli wielkie sprzątanie domu” – innymi słowy wpisałam SŁONIA.
Jak się potem okazało, codziennie to samo przepisywałam z dnia na dzień. Przez kilka dni nawet sumiennie się do tego przykładałam, ale szybko się zniechęciłam. Efektów jakoś nie byłam w stanie dostrzec. Więc jak się zapewne domyślasz, mój plan przed urlopowy wziął w łeb i poległam na całej linii.
Źle się do tego zabrałam. Nie podzieliłam tego projektu (tak, takie sprzątanie całego domu to projekt, na który potrzeba dużo czasu) na zadania i dlatego moja niechęć do działania była większa niż siła woli.
Dlaczego teraz jestem mądrzejsza? Ano dlatego, że w tym roku takiego planu nie zrobię. Nie muszę, czy raczej nie będę musiała. Kilka miesięcy wcześniej przypadkowo trafiłam na Webinar / Babinarium Santi, Pani Swojego Czasu i Joasi Baranowskiej to był ten, w którym gościnnie wystąpiła Ula Pheleb. Niestety nagrania już nie ma w sieci. 🙁
Prowadzące to: Santi z Love by Santi, Aleksandra Budzyńska z Pani Swojego Czasu, Asia Baranowska z Mama na własnych Zasadach
Jako gość wystąpiła Urszula Pheleb z Urszula Marketing
Od tego wszystko się zaczęło
Po tym Webinarze, zdecydowałam się obejrzeć kilka innych i powoli zaczęło we mnie kiełkować inne myślenie. Naturalnie zaczęłam się zaznajamiać ze stroną Pani Swojego Czasu i tam także natknęłam się na kursy, mini kursy które Ola przygotowała i prowadziła. Owszem, myślenie kiełkowało, ale jak to często bywa, szybko zostało zepchnięte na dalszy plan. Przyznam, że zastanawiałam się nad jakimś sposobem na ogarnięcie siebie w czasie.
Do tej pory planowanie dla mnie to było wpisywanie wszystkiego do kalendarza a potem przepisywanie tego na inne dni. Muszę jednak przyznać się do czegoś. Na początku byłam sceptyczna. Zastanawiałam się, jakim sposobem kurs (nie trener, nie seminarium, nie osoba) a właśnie kurs on-line pomoże mi się lepiej zorganizować w czasie? Jak nauczę się z takiego kursu nie odkładać a planować dobrze? No i co to znaczy dobrze?
Webinar, który zmienił wszystko!
Przyszedł jednak czas na kolejny Webinar PSC – „Zrób to dziś, czyli jak nie odkładać na jutro”. Wiem, że zabrzmi to zabawnie, ale właśnie na tym Webinarze wszystko się zmieniło. Okazało się że można kupić kurs w przedsprzedaży, a co za tym idzie po promocyjnej cenie. Mało tego, podczas tego kursu, można też liczyć na wsparcie Oli, a więc na ewentualne korygowanie błędów.
Nie jestem liczykrupą, wręcz odwrotnie, dlatego Kwiecień zrobiłam sobie miesiącem bez zakupów – ale o tym przeczytasz w poście „Kwiecień – miesiącem bez kupowania”.
Energia Oli, oraz wszystkich uczestników (tak, o ile pamiętam byli tam też Panowie), sposób w jaki Ola Budzyńska mówiła o kursie, jakie problemy napotykała u uczestniczek swoich poprzednich kursów, pozwoliła mi dostrzec szansę dla siebie i dla swojej prokrastynacji, której namiętnie ulegałam. Wiem, wiem – inne uczestniczki zaraz powiedzą – Zero etykietek – ale tak wówczas było.
Tak o sobie mówiłam i tak też myślałam. Okazało się, że jeśli ktoś zapisze się na kurs będzie miał jednak wsparcie organizatorki.
Zanim jeszcze kurs wystartuje „Zrób to dziś, czyli jak nie odkładać na jutro”, to będzie zorganizowana Tajna Grupa Wsparcia na FB. To przeważyło i nim spotkanie online dobiegło końca, byłam już jedną z uczestniczek kursu.
Planowanie to podstawa.
Chcę tu zaznaczyć, że nie działałam pochopnie, to naprawdę zajęło mi ładnych kilka tygodni czy nawet miesięcy od momentu kiedy trafiłam na stronę PSC. Najpierw udawałam, że ten problem mnie nie dotyczy. Potem, że przecież i tak to mi nic nie da. Powiadam Wam, w grupie jest moc i siła. Cierpliwość to przecież moje drugie imię (czytaj: zupełnie nie jestem cierpliwa) ale dzielnie, dzień po dniu przeszłam moduł po module i wykonywałam zadania. No i okazał się, że mogę, że potrafię. ŻE TO DZIAŁA!
Ola także wspominała i prezentowała narzędzia które pomogą nam najpierw zobaczyć co robimy źle, potem po kawałku gryźć te Słonie. Techniki o których mówiła, zasady którymi się należy kierować planując swój dzień, Słonie (ukochane Słonie – czyli duże zadania, projekty), techniki Pomodoro i 15 minutowe interwały – brzmi sportowo, jednak tu nie o sport chodzi tylko o zadania, czynności dnia codziennego, które zazwyczaj odkładałam. Można to pogodzić z aktywnym, zabieganym życiem a ja takie właśnie wiodę.
Wiedza w pigułce.
Nie twierdzę, że już nie mam już kłopotu z odkładaniem na później. Nie twierdzę także, że tygodniowy kurs rozwiązał wszystkie moje problemy. Ale… kurs owszem trwał tydzień. Zadania także trzeba było w ciągu tygodnia zrobić i raportować na grupie FB o działaniach, wynikach, porażkach, trudnościach ale i sukcesach. Natomiast to był MEGA kopniak do działania. Grupa notabene działa do dziś – sam kurs miał miejsce od 04 – do 10 Kwietnia 2016. Natomiast dostęp mamy na zawsze. Tak, na zawsze. Poza tym można pobrać wszystkie materiały i korzystać z nich off line. Ja tak właśnie zrobiłam. Jako okładkę wydrukowałam piękny rysunek „Jadźki” z Jadźka Rysuje – tu przedstawiam – webinar w pigułce przygotowany przez Natalię – cudo po prostu:
Natalia była obecna na wszystkich wcześniejszych webinarach PSC i zawsze jako wiedzę skompresowaną, dostarczała taką piękną pracę. Tak, uczestniczę w każdym webinarze Pani Swojego czasu od tamtej pory, a właściwie uczestniczyłam, dopóki był możliwość. Od niedawna nie ma juz webinarów dostępnych dla wszystkich.
Zalaminowałam sobie tę pigułkę i można się uczyć i wdrażać. Co za tym idzie, można z niego korzystać bez przerwy. Można te moduły, które są dla nas trudniejsze przerabiać tyle ile mamy potrzebę. Kurs „Zrób to dziś, czyli jak nie odkładać na jutro” naprawdę pomógł mi się zorganizować. Nauczył planować i pozwolił uwierzyć, że się da, że można.
Po tym i innych webinarach PSC dowiedziałam się, co to jest Nozbe, David Allen, planowanie, Rescue time i inne programy, aplikacje, pomagające się lepiej zorganizować i sprawdzić jak „efektywnie działamy, ale też jak efektownie” marnujemy czas.
Jak teraz u mnie wygląda planowanie?
Więc w tym roku nie robię żadnych planów przedurlopowych. Oczywiście plany na urlop tak, ale nie na prace domowe. W tym roku krok po kroku cały czas działam, by na urlop zostały tylko prace codzienne, które tak czy inaczej wykonujemy. Wszelkie większe zadania jak układanie ubrań w wielkiej szafie (którą notabene już mam ogarniętą od kilku miesięcy i cały czas jest w środku ład), spiżarnia, okna i takie większe prace wykonuję i będę w dalszym ciągu wykonywała etapami. Naprawdę, poświęcam na to tylko 15 minut dziennie, czasami 30 min jeśli nie uda się tego skończyć w 15-tu, ale za to CODZIENNIE!. Zero wykrętów. To samo tyczy się bloga, moich zainteresowań, mojej pasji jaką jest Ezoteryka.
Nie jest to żaden wpis reklamowy, tylko dziękczynny. Natomiast zupełnie uczciwie mogę serdecznie polecić przynajmniej zapoznanie się ze stroną Pani Swojego Czasu. Z jej podejściem do życia. Z jej radami jak zorganizować siebie w czasie. Tylko ostrzegam i zaznaczam – nie czytać całego bloga od deski do deski – to jest dopiero marnowanie czasu. Niemniej jednak, robicie to na własną odpowiedzialność. Podejście do życia Oli jest bardzo zaraźliwe. 🙂
Pingback: Grupa Krwi. - Tarot Numerologiczny
Pingback: Kwiecień - miesiącem bez kupowania. - Tarot Numerologiczny
Pingback: Małe Arkana - Rycerz Mieczy - Tarot Numerologiczny